Janina Woynarowska była dzieckiem adoptowanym. Nie znała nazwiska swojej matki biologicznej. Dopiero pod koniec życia dane jej było je poznać.
Był zimny, deszczowy poranek. Janina wracając z porannej Mszy św. wstąpiła do mnie. Była zziębnięta, jej włosy i granatowy skafander ociekały deszczem. Śpiesząc się, na jednym oddechu powiedziała: odnalazłam grób mojej matki, na cmentarzu w Istebnej... Lecę do pracy.
Pomyślałam – będzie czas wrócić do tego tematu. Ale czasu nie było, już nie było.
Był dzień 24 listopada 1979 roku. Była deszczowo-śnieżna sobota. Janina wraz z lekarką Emilią Szurek-Lusińską wracały samochodem z Bochni do Chrzanowa. W pobliżu krakowskiego Pasternika samochód wpadł w poślizg i uderzył o przydrożne drzewo. Obie panie zginęły. Tragiczna wiadomość wstrząsnęła Chrzanowem.
Dzień pogrzebu – 29 listopada, był zimny i deszczowo-śnieżny. Na Mszy św. pogrzebowej zebrały się tłumy. Nad trumną zmarłej przemówili między innymi: ks. prałat Witold Kacz – Archidiecezjalny Duszpasterz Chorych w Krakowie, księża z parafii św. Mikołaja w Chrzanowie, w tym ks. prałat Zbigniew Mońko. Homilię wygłosił ks. bp Jan Pietraszko z Krakowa.
Zmarłą odprowadzał niekończący się kondukt żałobny. Janina Woynarowska spoczęła w grobie swoich rodziców na cmentarzu parafialnym w Chrzanowie.
Mijają lata a na grobie nieustannie palą się znicze i składane są kwiaty.