Janina musiała podjąć trudną decyzję – pożegnanie z rodzinnym domem na zawsze, bowiem nie miała środków finansowych na utrzymanie tak dużego domu, który wymagał gruntownego remontu.
Niebawem zgłosił się nabywca – Stanisław Kozera, cukiernik z Chrzanowa. Podobał mu się dobrze zlokalizowany dom przy centralnej ulicy – nadawał się na kawiarnię. Chciał też tam zamieszkać z rodziną.
Za pieniądze uzyskane ze sprzedaży domu Janina Woynarowska odkupiła pierwsze piętro od rodziny Krawczyków, którzy zajmowali parter domu. Do nowego mieszkania w domu przy ulicy Grunwaldzkiej 13 przeprowadziła się w 1967 roku. Niedługo też opuściła Warszawę kuzynka Janiny – Elżbieta Twaróg-Rawicz i zamieszkała z nią na stałe. Było to dobrodziejstwem dla Janiny, która zupełnie nie dbała o siebie. Kuzynka gotowała obiady i pilnowała systematyczności posiłków. Także o jej sen, który zarywała pisaniem wykładów dla młodych pielęgniarek i artykułów do pism specjalistycznych: Służba Zdrowia, Położna, Pielęgniarka. Nadal też redagowała biuletyn Ora et Labora.
Za pozostałe pieniądze ze sprzedaży domu Janina postawiła pomnik na grobie rodziców – płytę z czarnego marmuru zwieńczoną łukiem, w prześwicie którego znajduje się figura Najświętszej Marii Panny. Pomnik ma miejsce przy głównej alei wejściowej na cmentarz parafialny w Chrzanowie – kwatera 11.
Wraz ze śmiercią rodziców, mających wysoką pozycję społeczną, Janina zaczęła ją tracić. Ludzie nie pamiętają albo nie chcą pamiętać. Samotna Janina Woynarowska własną pracą zawodową oraz działalnością społeczną i charytatywną tworzyła swój status społeczny, wcale nie dbając o to. Zwykła mówić - człowiek staje się przez pracę.
Stawała się i ona, poprzez wysokie kwalifikacje pielęgniarskie i otwartość serca na wszelką krzywdę ludzką i niedolę. Mówiono – wyjątkowa, niezwykła. Ks. biskup Jan Pietraszko powiedział – wielki człowiek o wielkim sercu. A ona skromna, pochylona, zamyślona, zawsze spiesząc przemierzała ulice Chrzanowa, aby wypełniać pielęgniarskie posługi. Ci, którzy ją znali wspominają: (...) Była jedną z najbardziej znanych osób w mieście. Jej niezależność wewnętrzna była przedmiotem zazdrości – z zaciekłością i wytrwałością usiłowano pomniejszyć jej osiągnięcia nawet świadomie w bolesny sposób poniżano. Doznawała wielu upokorzeń, nie oszczędzano nawet jej wyglądu zewnętrznego. Przeżywała to wszystko bardzo boleśnie (...).
Jak natychmiast może nastąpić przewartościowanie osądu wspomina siostra Akwina ze zgromadzenia albertynek: (...) Czekałam na zabieg usunięcia migdałków przez laryngologa, z gabinetu wyszła pielęgniarka, jej wygląd wstrząsnął mną – miała twarz o urodzie trudnej do przyjęcia w pierwszej chwili, tak, że wzmógł się we mnie lęk przed zabiegiem, któremu miała asystować.
Ten zabieg trwał pół godziny. Wystarczyło, aby ten czas zmienił całkowicie odniesienie młodej pacjentki do pielęgniarki – Janiny Woynarowskięj. (...) Zostałam urzeczona jej niezwykłą delikatnością i taką anielską dobrocią z jaką asystowała przy mojej operacji, że bólu żadnego nie czułam (...).
Mój synek miał siedem lat. Czekaliśmy na badanie laryngologiczne. Wcześniej z gabinetu wychodziły zapłakane i rozkrzyczane dzieci. Lękałam się dziecka reakcji. Gdy przyszedł nasz czas, synek spokojnie usiadł na fotelu, otworzył szeroko buzię i pozwolił się zbadać. Obok asystowała Janina Woynarowska, uśmiechała się do dziecka. Po badaniu doktor profesor Gans zalecił niezwłoczną iniekcję. Pielęgniarka przygotowała strzykawkę, mały wyciągnął rączkę i powiedział – ja się nie boję ...
Janina Woynarowska odwiedzając chorych z posługą pielęgniarską znała ich potrzeby fizyczne, psychiczne, duchowe, a nade wszystko odczuwała ich pragnienia i marzenia. Chorzy przykuci do łóżek, wózków inwalidzkich, kul, zwierzali się, że tęsknią za lasem, szumem drzew, śpiewem ptaków. Inni wyznawali, że śnią o Jasnej Górze albo też pielgrzymce do Kalwarii, do której podróżowali w latach młodości.
Dla Janiny Woynarowskiej nie było rzeczy niemożliwych. Ona potrafiła spełniać marzenia ludzi chorych. Kiedy pomysł się zarysował, należało go zrealizować.
Potrzebni byli jednak ludzie otwartego serca i różnych zawodów – lekarze, pielęgniarki, silni mężczyźni do pomocy przy doprowadzeniu i wprowadzeniu chorych do samochodu. No i potrzebni byli właściciele samochodów. Ksiądz proboszcz Zbigniew Mońko też się zapalił do działania. Po Mszy św. zapraszał chętnych. Zgłaszali się. Ruszyła pierwsza pielgrzymka samochodowa z chorymi, główny cel – Kalwaria Zebrzydowska z kościołem Ojców Bernardynów.
Janina Woynarowska w szkicu literackim Radość napisała: (...) Pierwszy postój w kościele Ojców Bernardynów, położonym na wzgórzu, skąd roztacza się wspaniały widok na lasy, łąki i pola. Schorowani ludzie nie chcą wierzyć, że „wdrapali się” tak wysoko i znów mogą ujrzeć miejsca, w których byli kilkadziesiąt lat temu. I w zaciszu kościoła Msza św. celebrowana przez ks. proboszcza ze słowami homilii, które pomogą przeżywać jedną z największych tajemnic życia – cierpienie wraz z Ukrzyżowanym. Eucharystyczna uczta – Chleb Życia – łączy wszystkich w jedną rodzinę (...). Powrót do Chrzanowa, a w samym środku lasu rozdzielonego gościńcem, pojazdy się zatrzymują i wszyscy wysiadają (...). Chorzy wdychają aromat rozgrzanych jodeł i sosen. Patrzą na plamy przedzierającego się przez korony drzew słońca. Wracają wspomnienia sprzed lat – to było tak dawno ... Ale dzisiaj stał się cud, są w lesie i radują się pięknem przyrody, a przede wszystkim obecnością innych ludzi. Zbliżał się wieczór, trzeba było wracać. Z samochodów popłynęła pieśń „Wszystkie nasze dzienne sprawy”.
Nie upłynęło wiele czasu a już sami współorganizatorzy samochodowej pielgrzymki dla chorych zaczęli się dopytywać o kolejny wyjazd – dawanie radości daje obopólną radość. Zaplanowano wyjazd do pobliskiej Czernej z wiekowym klasztorem Ojców Karmelitów Bosych.
Upływał pracowity dzień za dniem. Janina Woynarowska będąc przewodniczącą Polskiego Towarzystwa Pielęgniarskiego opracowywała wykłady i wygłaszała je dla personelu PTP w Chrzanowie oraz na zjazdach wojewódzkich i krajowych. Jej teksty ukazywały się drukiem w czasopismach związanych z zawodem pielęgniarskim np.: Pielęgniarka i Położna, Służba Zdrowia, Zdrowie. Tematy opracowane przez Janinę Woynarowską świadczące o wysokich kwalifikacjach zawodowych, były bardzo cenione i nic nie straciły na aktualności zagadnień w Służbie Zdrowia. Ale liczy się nie tylko wiedza, w przypadku Janiny Woynarowskiej – co sama podkreślała – pielęgniarstwo pojmowane jest jako służba, która żąda od powołanego do tej misji zaparcia się i wsłuchania w drugiego człowieka potrzebującego pomocy. Trudny radykalizm, lecz nie dla niej. Ona wpatrzona w Mistrza Ofiarności, mówiła: Tyle w nas wzrastania osobowości, ile zapatrujemy się w najpełniejszą Osobowość – Chrystusa. U Janiny Woynarowskiej myśl, słowo, czyn splatają się w jedno w osobowość pielęgniarki wyjątkowej, niezwykłej.
Także funkcja instruktorki powiatowej w zawodzie pielęgniarskim niosła wiele wymagań. Z jednej strony stawiało to Janinę Woynarowską wysoko w hierarchii służby zdrowia, a z drugiej strony nakładało na nią częste obowiązki kontroli i szkoleń zawodowych.
Bardzo lubiła kontakt z młodymi dziewczętami przygotowującymi się do zawodu. Sama pisała wykłady, wygłaszała je, dyskutowała. Młoda wówczas pielęgniarka Janina Radko wspomina: (...) Nam młodym pielęgniarkom imponowała wiedzą zawodową, błyskotliwą inteligencją, umiejętnością argumentacji w obronie spraw pielęgniarskich, znajomością zagadnień filozoficznych i psychologicznych, które były wysoko oceniane na zjazdach pielęgniarskich (...).
Janina Woynarowska lubiła skróty myślowe, które w swej kondensacji mogą wystarczyć za księgę: (...) Trudno dzisiaj w zaspieszonym świecie usłyszeć tęsknotę starego, chorego człowieka i wyjść naprzeciw (...). Słuchając wychodzimy z własnego egoizmu. Usłyszeć, to jest to, aby całe serce było poszerzone o sprawy, problemy i cierpienia drugiego człowieka (...).